Uwierzyłam w siebie! Po 15 latach w jednym zakładzie pracy, gdzie tylko ja sama inwestowałam w siebie , odważyłam się. Odeszłam. Teraz już nie pracuję dla szefa, który ma mnie gdzieś. Postawiłam wszystko na jedną kartę= jeden etat.
Dziś opowiem Wam historię pewnej Pielęgniarki, której decyzja jest dla mnie imponująca i mam nadzieję wzmocni tych wszystkich, którzy mają jeszcze jakieś wątpliwości.
Słuchajcie:
15 lat w zawodzie to już bogate doświadczenie zawodowe, umiejętności i wiedza. Praca w jednym zakaładzie, na jednym oddziale rodzi obawy przy decyzji o zmianie pracy. Ale nasza bohaterka prócz jednego etatu za 2700 zł netto dorabiała 1/2 etatu, czyli dodatkowo około 80 godzin w miesiącu na zleceniu, gdzie stawka wynosiła 38zł brutto.
I ja doskonale rozumiem ten stan drugiej pracy. Bo powodów zawsze znajdzie się milion. Ale dziś opowiadam Wam historię, gdzie Ania (fikcyjne imię) przekalkulowała sobie wszystko. Bo zaczęło brakować tego czasu dla rodziny, a dzieci wciąż małe. Bo przyszło to zmęczenie, bo zaczęło denerwować ciągłe życie od dyżuru do dyżuru. Bo każde święta były w pracy.
A to wszystko dla kogo?
Dla szefa i jego sukcesów. Dla szefa, który i tak przez tyle lat miał ją gdzieś! Bo dla dyrektorów inwestycja w Pielęgniarkę to wciąż koszt, a nie zysk. I taka jest zmowna polityka.
Jak wygląda to w praktyce?
Nie bójmy się prawdy! Głośno trzeba powiedzieć, że w Pielęgniarki się nie inwestuje, od Nich się tylko wymaga. I tak właśnie zdecydowana większość PIELĘGNIAREK robi w swoim wolnym czasie kursy i specjalizacje. Urlopy szkoleniowe to wyjątki. Argument ciągle jeden= braki kadrowe. Kolejna kwestia to, że dokształcamy się za swoje pieniądze. Nie mamy dofinansowań z zakładów pracy, od czasu do czasu dostaniemy dofinansowanie z Izb Pielęgniarskich. I do tej pory jeszcze przychodził pit i trzeba się było rozliczyć.
Jak wygląda inwestycja w pracownika?
Jak pokażesz, że umiesz zrobić więcej to dostaniesz więcej zadań do wykonania. Nie będzie nagrody w postaci premii czy może udział w konferencji, nie będzie oddelegowania i nawet pochwały. Za to będzie więcej ROBOTY!
I wiecie co, nóż w kieszeni się otwiera na ten cały chory system.
Nadmiar obowiązków, szalone tempo pracy, przeciążenie fizyczne i psychiczne. Odpowiadamy za zdrowie i życie, a wciąż zgadzamy się na takie traktowanie. Idziemy z nurtem, a tam są martwe ryby. Nikt nie zmieni naszej sytuacji niż my sami. Gonimy najpierw etat a przeplatamy zleceniem, żeby tylko w skali miesiąca było więcej na koncie. Nie liczymy swoich kosztów i strat.
Co stało się z Anią?
Po 15 latach harówki obudziła się z letargu. Zapragnęła żyć na poziomie. Jest specjalistą i już dłużej nie pozwoli sobie na brak szacunku ze strony decydentów.
Jeden etat to Jej cel!
Teraz Ona stawia warunki. Wypowiedzenie z pracy spowodowało chcęć rozmowy. Raptem dla pracodawcy okazała się diamentem. Stawka poszła w górę. Ale to nie było jeszcze satysfakcjonujące, jeszcze brakowało do zakładanej sumy.
Dziś nie żałuje swojej decyzji. Już nie pracuje dla szefa, który tylko chce wykorzystać pracownika. Dziś pracuje na kontrakcie. Założyła sobie, że ilość godzin w miesiącu to wystarczy te 180. Stawka też jest już ok. Zaczynała od kwoty 42zł/h brutto, po 3 miesięcznym okresie próbnym ma 45zł/h brutto.
I co dało się?
Prosta matematyka: 180h x 45zł=8100zł brutto za miesiąc
Teraz przez dwa lata jest na małym Zus-ie i czuje, że żyje.
Jest kobietą sukcesu. Uwierzyła w siebie, w swoją wartość.
Bo wiecie jaki jest nasz Pielęgniarski problem?
My nie znamy swojej wartości. Przez lata wpajano nam służebną rolę, delegowano nadmiar obowiązków, a nie płacono za nadwykonania. Jesteśmy nauczone harówki, pracy ponad siły. Ale teraz jest nasz czas! Jesteśmy towarem deficytowym, diamentem, a nie kosztem. Bez nas system nie istnieje.
I wiem, że wszystko ma swoje plusy i minusy. Praca na etat, a kontrakt. Ale warto postawić na siebie. Im prędzej zrozumiemy, że zakres zadań w obydwu modelach pracy jest ten sam, więc i pieniądze powinny być te same.
Co chcę Ci powiedzieć?
Że nawet niech ten kontrakt da Ci na czysto 6000 zł to Twoja praca na etacie nie powinna wynosić mniej niż 5000 zł za te 160h w miesiącu. I wtedy mamy zachowany work- life balance. Jest czas dla rodziny, na wyjścia z przyjaciółmi, jest zadowolenie i dobre samopoczucie i godne pieniądze.
Jak na tym zyskuje pracodawca?
Wygrywa. Godnie płaci to ima kim pracować. Podpisuje kontakty i je realizuje. Wyrabia procedury i ma kasę. A dodatkowo ma zmotywowanych, efektywnych pracowników. Zmniejsza się prawdopodobieństwo błędu. Pracownik to zysk. Kosztem są pomyłki i zaniedbania. One kosztują setki tysiecy.
Mój przekaz koleżanki i koledzy!
Tylko JEDEN ETAT otworzy nam drogę do lepszych zarobków!
Postawmy wreszcie na sobie. Na swoje rodziny, ma swój komfort. Na święta w domu, na radość, satysfakcję. Postawmy na te 160 h w miesiącu i ani jednej więcej!
Nie żyjmy w poczuciu winy. Tu zawiódł system, chory system. I albo weźmiemy sprawy w swoje ręce, albo będziemy liczyć kolejne naście lat na cudowne ozdrowienie.