Kiedyś to chciałam wiedzieć wszystko, a teraz… Czuję się zmęczona, niedowartościowana, zaniedbana, znużona, wręcz wypalona…
To wielka kultura osobista zachowywać się perfekcyjnie przy stole operacyjnym, a ogromny problem toczyć w głowie walkę o dalszy sens wykonywania zawodu. Zawodu, który przez wiele lat jest upokorzany, źle opłacany, systemowo zaniedbywany, ostatni po nagrody, a pierwszy do brudnej roboty i wykorzystania poprzez delegowanie ogromu zadań.
Dlaczego dzielę się z Wami tą historią?
Do cholery, przecież jesteśmy najliczniejszym elektoratem!
A tak zostawieni samym sobie, będziemy obserwować coraz więcej przypadków tatalnego wypalenia!
Z jednej strony codziennie ratujemy ludzkie życie, co daje satysfakcję, ale ciągle też pracujemy pod presją czasu, w stresie, ponad swoje siły.
W cieniu ogromu potrzeb pacjentów i nadmiaru zleceń nikną nasze społeczne potrzeby, są wręcz niezauważalne.
Ponadto, wiele do życzenia mają nasze zarobki. Ich poziom śmiało można określić jako niewystarczające i niesatysfakcjonujące, biorąc pod uwagę wymagania zawodu i wysiłek wkładany w ich wykonanie. Te wszystkie elementy predysponują nas do zwiekszonego narażenia na wypalenie zawodowe.
Rozwiązania?
- psycholog do naszej dyspozycji?
- sale, w których można złapać oddech, odprężyć się?
- worki bokserskie by móc rozładować napięcie?
Czy nasza praca jest tak bez znaczenia, czy tylko generujemy koszta?
Może warto zastanowić się i przyjąć na klatę fakt, że to ludzie są najważniejszym ogniwem organizacji! Wypoczęty i zadowolony pracownik, pełen satysfakcji i pozytywnej energii to sam zysk! Zaznaczę też, że tylko wtedy wypełnia on z radością zlecone zadania, jest zmotywowany, przez co jest mniejsze ryzyko popełnienia błędu. W końcu naszych rękach jest życie i zdrowie!